czwartek, 18 kwietnia 2013

~11. '... Nie spieprz tego ...'

Wiedziałem, że ten moment nie może trwać wiecznie. Jak zawsze. Los nigdy nie jest po mojej stronie. Wyciąłem naszyjnik w kształcie serca z kieszeni jeansów. Ująłem jej rękę, położyłem na otwartej dłoni wisiorek i ''zamknąłem'' ją. Ona spojrzała mi w oczy - niechętnie, ale to zrobiła. Pojedyncza łza spłynęła po jej bladym policzku. Od razu ją starła. Odwróciła się i uciekła. Długo się nie zastanawiając pobiegłem za nią. W biegu wyciągnąłem telefon i szybko napisałem do Liam'a: '' Zajmij się Safaą ''.

Ronnie zaczynała biec coraz bardziej w nieznane mi tereny. W końcu się zatrzymałem. Nie miałem kompletnego pojęcia, gdzie się znajduję. Wyciągnąłem ponownie komórkę, 7 nieodebranych połączeń: Liam, Liam, Liam, Liam, Louis, Liam i Liam oraz 4 wiadomości: '' gdzie ty do cholery jesteś?! za 10 minut wchodzimy na scenę! '', ''Paul cie zabije! Wracaj!''. Wykręciłem numer Liama. Przepraszamy, ale wystąpił błąd. A zaraz po tym trzy sygnały. Schowałem komórkę do kieszeni i rozejrzałem się po okolicy. Nic mi się nie przypominało, żebym tutaj kiedykolwiek był. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to przystanek autobusowy. Podszedłem tam i usiadłem na ławce. Oto ja Zayn Malik i zgubiłem się w mieście, w którym mieszkam 2 lata.
Zawiesiłem wzrok na jakiejś kamienicy. Ilustrowałem jej każdy szczegół, a raczej ich brak.
Po dość długiej chwili przyjechał czerwony autobus. Bez zastanowienia wsiadłem do niego. Podszedłem do kierowcy i poprosiłem o bilet. Mężczyzna popatrzył na mnie zdziwiony. Nie zwracając na to najmniejszej uwagi podałem mu banknot i poszedłem na tył autobusu. Usiadłem na siedzeniu pod oknem i patrzyłem a ludzi, którzy w deszczu przechodził przez ulicę, śpieszyli się. Mój wzrok przykuła brunetka siedząca na krawężniku, przed jakimś sklepem. Dziwnym trafem przypominała mi pewną osobę. Szybko wstałem i przebiegłem przez autobus do kierowcy.
- Niech się pan zatrzyma! - powiedziałem.
- Chłopce, to że jesteś sławny nie znaczy, że... - powiedział, a ja rzuciłem mu kilkanaście banknotów. Mężczyzna natychmiast się zatrzymał, a drzwi autobusu się otworzyły. Wybiegłem z pojazdu i udałem się przed jakiś zupełnie nie potrzebny mi do szczęścia sklep. Zdjąłem moja skórzana kurtkę i nałożyłem dziewczynie na plecy.
- Co ty tutaj robisz? - powiedziałem i kucnąłem przy niej.
- Zgubiłam się. Nie mam zielonego pojęcia, gdzie jestem. - odpowiedziała, wycierając łzy rękawem swojej bluzy.
- Chodź. - wstałem i podałem jej rękę. Chwyciła ją, co prawda z oporem, i wstała. Szliśmy w takiej postaci, aż do osiedla, które już dobrze znałem. Podeszliśmy pod beżowy dom, wyciągnąłem klucze i otwarłem drzwi. Przepuściłem Ronnie w drzwiach, a sam je za sobą zamknąłem. Zdjąłem przemoczoną bluzę i buty, dziewczyna zrobiła to samo, a następnie weszliśmy do kuchni. Ona usiadła na stołku przy wyspie, a ja otwarłem lodówkę. - Głodna? - zapytałem i się odwróciłem w jej stronę. Pokiwała przecząco głową. Westchnąłem i wyciągnąłem kawałem wczorajszej pizzy, a następnie wsadziłem do mikrofalówki na kilkanaście sekund. Po kilku sygnałach, że jest już gotowa, wyciągnąłem posiłek i postawiłem przed moją towarzyszką. - Jedz. - powiedziałem. Ronnie się chwilę popatrzyła na mnie, a następnie zaczęła jeść. Gdy już pochłonęła całą zawartość jej oczy zaczęły robić się coraz to cięższe, ale widać było, że próbuje z tym walczyć. Wstawiłem talerz do zmywarki i poszedłem w kierunku schodów, namawiając Ronnie gestem, żeby poszła za mną. Uczyniła to, a po chwili znaleźliśmy się w moim pokoju. Wyciągnąłem z szuflady jakieś dresowe spodnie oraz zwykła białą bluzkę i podałem to dziewczynie. - Łazienka jest na lewo. - powiedziałem i miałem wyjść.
- Zayn, czekaj. - powiedziała, a ja się zatrzymałem. - Gdzie ja będę spać?
- No tutaj. A gdzie byś chciała?
- A ty?
- Prześpię się na kanapie. - powiedziałem. Dziewczyna chciała zaprotestować, ale wyszedłem z pokoju. Przeszedłem przez korytarz i zapukałem do pokoju Liama. Po krótkim ''proszę'' wszedłem i pierwsze co zobaczyłem to Safaa śpiąca na łóżku mojego przyjaciela. - Dziękuję. - powiedziałem i podszedłem do niego.
- Gdzieś ty się podziewał? Wszyscy cię szukaliśmy. Już nie mówiąc o Paul'u!.
- Nie ważne. - odpowiedziałem i usiadłem obok śpiącej siostry.
- Byłeś z Ronnie, prawda? - raczej stwierdził, niż zapytał.
- Tak. - odpowiedziałem cicho.
- Nie spieprz tego. - powiedział i wyszedł. Zaśmiałem się pod nosem, przykryłem do porządku siostrę i wyszedłem z pokoju przyjaciela. 



 x   x   x

Wiem, że was to pewnie gówno obchodzi, ale postanowiłam wrócić :)
Serce mi się aż kraje jak widze z jakim odstępem są dodawane tutaj notki ;c
Zaniedbałam was i nie zwalnia mnie nic od tego. Wiem, że jest druga w nocy i pewnie nikt tego nie przeczyta, ale ten rozdział pisałam dwa tygodnie. Był jeden z najbardziej trudnych rozdziałó w moim życiu -.- Nie wiem jak C xx. ale ja tutaj będę kontynuować bloga, choćby tylko i wyłącznie ze strony Zayn'a. 

Co do rozdziału:
napisałam go dawno, bardzo dawno i się wahałam czy aby na pewno  go tutaj dodać. Ale dodałam. Jest za dużo dialogów i to czyni go do dupy. Mam nadzieję, że chociaż wam się spodoba i ocenicie go w postaci komentarzy :) 
+ jest on krótki, ponieważ będzie on wstępem do następnego rozdziału :)

Co do bloga:
zmieniłam wygląd: znowu. Jakoś tak, lepiej mi się wydaje. Dodałam zakładkę informowani, gdzie możecie się wpisywać, a ja na pewno was poinformuje o kolejnym rozdziale (kiedykolwiek on będzie xd) 
+ weszłam i doznałam szoku! ponad 6 tysięcy wejść i 22 obserwatorów! 
Dziękuję wam bardzo <3

Ps. Jeżeli chcecie to odwiedzcie mój drugi blog  <klik>

niedziela, 3 lutego 2013

~10. '...Teraz i zawsze'


- Nie wiedziałam, że masz taki tatuaż- mruknęłam spuszczając wzrok.
- Jak miałaś?- chłopak przejechał dłonią po moim policzku. Gdy nie zaprotestowałam, przyciągnął mnie do siebie obejmując delikatnie- mam nadzieję, że mi wybaczysz.
- Też bym tego chciała- oderwałam się od niego czując uścisk w gardle. Walczyłam ze łzami. Tym razem były to tylko i wyłącznie łzy smutku- ale czy sądziłeś, że pokażesz mi napis na ręku i wszystko wróci do normy? Że rzucę się na ciebie szczęśliwa i zostawię wszystko by być z tobą? Już raz tak zrobiłam, pamiętasz? I z czym zostałam? Z niczym…Z niczym Zayn- podniosłam się ocierając policzki.
- Wiem i przepraszam za to. Nie powinienem tego kończyć w sposób, w jaki to zrobiłem.
- Czego kończyć?- mruknęłam.
- Naszego związku- widziałam jak ściąga lekko brwi. Zawsze tak robił, gdy nie rozumiał o co mi chodziło.
- Gdyby to był prawdziwy związek, to wszystko zakończyło by się inaczej. Gdybyś mnie szanował, zerwałbyś ze mną w sposób, który by to okazywał, a ty zachowałeś się jak pieprzony dzieciak. Bałeś się powiedzieć mi prosto w twarz, że to koniec? Czy może nie było to na tyle ważne żeby zaprzątać sobie tym głowę? Wolałeś zostawić kartkę. Czy ty chociaż w małym stopniu wiesz co ja przeżyłam? Znalazłam ją na poduszce, gdzie powinna leżeć twoja głowa. Zamiast ciebie dostałam liścik, który miał być dowodem tego, że to koniec. Myślałam, że to jeden z tych twoich głupich dowcipów, lecz się pomyliłam. Zrobiłeś dokładnie to, czego obiecałeś mi nie robić. Zostawiłeś mnie dla sławy i panienek.
- Nie chciałem tego…- zaczął.
- To dlaczego to zrobiłeś? Czy ktoś ci kazał?- spojrzałam na niego wyczekująco. Chłopak tylko odwrócił głowę. Na korytarz niedaleko od nas wyszła czwórka dziewczyn. Jednak z nich-blondynka- posłała mu niewinny uśmieszek i ruszyła w naszą stronę. Położyła Zayn’owi rękę na ramieniu mrugając kilkakrotnie powiekami.
- Gotowy na drugą część koncertu?
- Jasne, zaraz będę się szykował- cofnęłam się o krok kręcąc głową. No tak…Czego mogłam się spodziewać po słynnym kobieciarzu- możesz dać nam jeszcze moment?
- Och no jasne. Tylko pamiętaj, że zaraz po nas wchodzicie na scenę. Nie chcesz się chyba spóźnić. Fanki czekają- dziewczyna posłała mi uśmiech i odeszła kręcąc biodrami. Odprowadziłam ją wzrokiem zaciskając usta w cienką linię. Spojrzałam z powrotem na chłopaka próbując ukryć ból, który mógł z łatwością wyczytać z mojej twarzy. Czułam, jak się trzęsę. Nie wiedziałam tylko czy powodem była złość czy nadchodząca histeria. 
- To nie tak jak myślisz.
- A jak Zayn? Wytłumacz mi proszę, bo chyba nie rozumiem. Ach…I przy okazji wytłumacz mi co ja w tobie widziałam- odwróciłam się idąc przed siebie. Chciałam wydostać się z tego budynku jak najszybciej. Tutaj za dużo się działo żebym borykała się z tym na trzeźwo. Potrzebowałam jakiegoś silnego kopa, który pozwoliłby mi się uporać z tym, co się właśnie wydarzyło. Popełniłam ogromny błąd przyjeżdżając tutaj. Po raz kolejny dałam się ponieść uczuciom, które i tak nie miały prawa bytu. 
- Ronnie! Czy ty w końcu mnie wysłuchasz?- krzyknął za mną. Przyśpieszyłam nie chcąc go więcej słyszeć. Czułam jakbym powoli rozsypywała się na kawałki. Z każdym krokiem wydawało mi się, że mam o pięć centymetrów mniej niż poprzednio- Veronica!- byłam już prawie przy wejściu, gdy jego ręce oplotły moją talię sprawiając, że nie mogłam się ruszyć. Opuściłam głowę czując jak łzy napływają mi do oczu. Tak dobrze sobie radziłam, a teraz wszystko zacznie się od nowa. Znowu będą nieprzespane noce, koszmary i pobudki mniej więcej co godzinę.  To wszystko wyglądało jak scena z taniego, łzawego filmu, do oglądania którego zmusiła mnie ostatnio matka.
- Czego ty jeszcze chcesz? Porozmawialiśmy- warknęłam próbując się wyrwać, ale Pakistańczyk był silniejszy. Odwrócił mnie w swoją stronę patrząc w oczy.
- Nie, Ronnie. To ty mówiłaś, a ja słuchałem. Teraz czas na ciebie. Nigdy nie chciałem cię zranić, ale myślałem, że tak będzie lepiej. Nie odzywałem się, ponieważ wiedziałem, że jak to zrobię, to złamię ci serce jeszcze bardziej. Byłaś i jesteś dla mnie najważniejszą dziewczyną z po za mojej rodziny. Nigdy o tobie nie zapomniałem, rozumiesz? Budziłem się w środku nocy i szukałem cię obok siebie. Wydawało mi się, że widzę cię na ulicy, ale to nigdy nie byłaś ty. Odchodziłem od zmysłów. Tak bardzo chciałem cię znów zobaczyć, ale wiedziałem, że ty mnie nienawidzisz. Szczerze mówiąc, czuję dokładnie to samo. Nienawidzę siebie za to, co ci zrobiłem mimo, że cię kochałem. Do cholery, nadal cię kocham- nie zdążyłam nawet ułożyć odpowiedzi gdy poczułam jego wargi na swoich. Przycisnął mnie do siebie tak mocno, że czułam bicie jego serca. Całował mnie z pasją, którą pamiętałam jeszcze z Bradford. Przez chwilę poczułam się jak za czasów, kiedy byliśmy parą. Gdy nie było ja i ty, a my. Wtedy wszystko wydawało się lepsze. Z przyzwyczajenia przejechałam palcem po jego karku pamiętając jak bardzo to lubił. I tym razem się nie pomyliłam. Zamruczał cicho odrywając się o de mnie- kocham cię Veronica. Kocham cię jak wariat. Teraz i zawsze.

X X X

Jest kilka spraw, które powinnam omówić. Na początku zacznę może od ogromnych przeprosin:
Wiem, że ostatnio rozdział pojawił się 26 października ubiegłego roku, ale miałyśmy mnóstwo problemów. Tommo nie miała weny, a ja spędziłam cały grudzień w Australii, toteż gdy wróciłam, dostałam bardzo smutną wiadomość. 
Nasza Tommo chwilowo nas opuszcza. Powodem jest brak weny oraz czasu.
Tak też zostałam całkiem sama, więc trochę to potrwało. Dodaję jednak rozdział dzisiaj. Wiem, że jest krótki, ale chcę to zrobić przed rozpoczęciem tak zwanego tygodnia szkolnego. 
Mam nadzieję, że to, co dla was wyskrobałam ma jakikolwiek sens. 
Jeszcze raz przepraszam!
- C. xx
PS Czy może jest ktoś chętny na prowadzenie tego bloga razem ze mną :)