- Nie wiedziałam, że masz taki tatuaż- mruknęłam spuszczając
wzrok.
- Jak miałaś?- chłopak przejechał dłonią po moim policzku.
Gdy nie zaprotestowałam, przyciągnął mnie do siebie obejmując delikatnie- mam
nadzieję, że mi wybaczysz.
- Też bym tego chciała- oderwałam się od niego czując uścisk
w gardle. Walczyłam ze łzami. Tym razem były to tylko i wyłącznie łzy smutku-
ale czy sądziłeś, że pokażesz mi napis na ręku i wszystko wróci do normy? Że
rzucę się na ciebie szczęśliwa i zostawię wszystko by być z tobą? Już raz tak
zrobiłam, pamiętasz? I z czym zostałam? Z niczym…Z niczym Zayn- podniosłam się
ocierając policzki.
- Wiem i przepraszam za to. Nie powinienem tego kończyć w
sposób, w jaki to zrobiłem.
- Czego kończyć?- mruknęłam.
- Naszego związku- widziałam jak ściąga lekko brwi. Zawsze
tak robił, gdy nie rozumiał o co mi chodziło.
- Gdyby to był prawdziwy związek, to wszystko zakończyło by
się inaczej. Gdybyś mnie szanował, zerwałbyś ze mną w sposób, który by to
okazywał, a ty zachowałeś się jak pieprzony dzieciak. Bałeś się powiedzieć mi
prosto w twarz, że to koniec? Czy może nie było to na tyle ważne żeby zaprzątać
sobie tym głowę? Wolałeś zostawić kartkę. Czy ty chociaż w małym stopniu wiesz
co ja przeżyłam? Znalazłam ją na poduszce, gdzie powinna leżeć twoja głowa.
Zamiast ciebie dostałam liścik, który miał być dowodem tego, że to koniec.
Myślałam, że to jeden z tych twoich głupich dowcipów, lecz się pomyliłam.
Zrobiłeś dokładnie to, czego obiecałeś mi nie robić. Zostawiłeś mnie dla sławy
i panienek.
- Nie chciałem tego…- zaczął.
- To dlaczego to zrobiłeś? Czy ktoś ci kazał?- spojrzałam na
niego wyczekująco. Chłopak tylko odwrócił głowę. Na korytarz niedaleko od nas
wyszła czwórka dziewczyn. Jednak z nich-blondynka- posłała mu niewinny
uśmieszek i ruszyła w naszą stronę. Położyła Zayn’owi rękę na ramieniu mrugając
kilkakrotnie powiekami.
- Gotowy na drugą część koncertu?
- Jasne, zaraz będę się szykował- cofnęłam się o krok kręcąc
głową. No tak…Czego mogłam się spodziewać po słynnym kobieciarzu- możesz dać
nam jeszcze moment?
- Och no jasne. Tylko pamiętaj, że zaraz po nas wchodzicie na scenę. Nie chcesz się chyba spóźnić. Fanki czekają- dziewczyna posłała mi uśmiech i odeszła
kręcąc biodrami. Odprowadziłam ją wzrokiem zaciskając usta w cienką linię. Spojrzałam z powrotem na chłopaka próbując ukryć ból, który mógł z łatwością wyczytać z mojej twarzy. Czułam, jak się trzęsę. Nie wiedziałam tylko czy powodem była złość czy nadchodząca histeria.
- To nie tak jak myślisz.
- A jak Zayn? Wytłumacz mi proszę, bo chyba nie rozumiem.
Ach…I przy okazji wytłumacz mi co ja w tobie widziałam- odwróciłam się idąc
przed siebie. Chciałam wydostać się z tego budynku jak najszybciej. Tutaj za
dużo się działo żebym borykała się z tym na trzeźwo. Potrzebowałam jakiegoś silnego kopa, który pozwoliłby mi się uporać z tym, co się właśnie wydarzyło. Popełniłam ogromny błąd przyjeżdżając tutaj. Po raz kolejny dałam się ponieść uczuciom, które i tak nie miały prawa bytu.
- Ronnie! Czy ty w końcu mnie wysłuchasz?- krzyknął za mną.
Przyśpieszyłam nie chcąc go więcej słyszeć. Czułam jakbym powoli rozsypywała
się na kawałki. Z każdym krokiem wydawało mi się, że mam o pięć centymetrów
mniej niż poprzednio- Veronica!- byłam już prawie przy wejściu, gdy jego ręce
oplotły moją talię sprawiając, że nie mogłam się ruszyć. Opuściłam głowę czując
jak łzy napływają mi do oczu. Tak dobrze sobie radziłam, a teraz wszystko
zacznie się od nowa. Znowu będą nieprzespane noce, koszmary i pobudki mniej
więcej co godzinę. To wszystko wyglądało
jak scena z taniego, łzawego filmu, do oglądania którego zmusiła mnie ostatnio
matka.
- Czego ty jeszcze chcesz? Porozmawialiśmy- warknęłam
próbując się wyrwać, ale Pakistańczyk był silniejszy. Odwrócił mnie w swoją
stronę patrząc w oczy.
- Nie, Ronnie. To ty mówiłaś, a ja słuchałem. Teraz czas na
ciebie. Nigdy nie chciałem cię zranić, ale myślałem, że tak będzie lepiej. Nie
odzywałem się, ponieważ wiedziałem, że jak to zrobię, to złamię ci serce jeszcze
bardziej. Byłaś i jesteś dla mnie najważniejszą dziewczyną z po za mojej
rodziny. Nigdy o tobie nie zapomniałem, rozumiesz? Budziłem się w środku nocy i
szukałem cię obok siebie. Wydawało mi się, że widzę cię na ulicy, ale to nigdy
nie byłaś ty. Odchodziłem od zmysłów. Tak bardzo chciałem cię znów zobaczyć,
ale wiedziałem, że ty mnie nienawidzisz. Szczerze mówiąc, czuję dokładnie to
samo. Nienawidzę siebie za to, co ci zrobiłem mimo, że cię kochałem. Do
cholery, nadal cię kocham- nie zdążyłam nawet ułożyć odpowiedzi gdy poczułam
jego wargi na swoich. Przycisnął mnie do siebie tak mocno, że czułam bicie jego
serca. Całował mnie z pasją, którą pamiętałam jeszcze z Bradford. Przez chwilę
poczułam się jak za czasów, kiedy byliśmy parą. Gdy nie było ja i ty, a my.
Wtedy wszystko wydawało się lepsze. Z przyzwyczajenia przejechałam palcem po
jego karku pamiętając jak bardzo to lubił. I tym razem się nie pomyliłam.
Zamruczał cicho odrywając się o de mnie- kocham cię Veronica. Kocham cię jak wariat. Teraz i zawsze.
X X X
Jest kilka spraw, które powinnam omówić. Na początku zacznę może od ogromnych przeprosin:
Wiem, że ostatnio rozdział pojawił się 26 października ubiegłego roku, ale miałyśmy mnóstwo problemów. Tommo nie miała weny, a ja spędziłam cały grudzień w Australii, toteż gdy wróciłam, dostałam bardzo smutną wiadomość.
Nasza Tommo chwilowo nas opuszcza. Powodem jest brak weny oraz czasu.
Tak też zostałam całkiem sama, więc trochę to potrwało. Dodaję jednak rozdział dzisiaj. Wiem, że jest krótki, ale chcę to zrobić przed rozpoczęciem tak zwanego tygodnia szkolnego.
Mam nadzieję, że to, co dla was wyskrobałam ma jakikolwiek sens.
Jeszcze raz przepraszam!
- C. xx
PS Czy może jest ktoś chętny na prowadzenie tego bloga razem ze mną :)