Wstałam od pianina ze łzami w oczach i złapałam za ramkę, którą rzuciłam na podłogę. Kopnęłam instrument przypominający o Nim, po czym krzyknęłam z bólu. Nie osłoniona noga pulsowała z bólu.
- Czyli jednak nikogo nie ma- mruknęłam zwijając się w kłębek, by chodź trochę zmniejszyć ból- gdyby nie wyszli, pewnie któreś z nich już by tu było- zauważyłam but wystający spod łóżka. Miałam go na pamiętnym obiedzie u Malik'ów. Zacisnęłam na podeszwie blade palce i spróbowałam wycelować w okno. Udało się. Trampek wyleciał na podwórko, w taki sam sposób jak naszyjnik jakąś godzinę temu. Zagryzłam wargi czując, jak po całym ciele przechodzącą dreszcze. Od dwóch lat była to nieodłączna część mnie. Każda histeria, w którą wpadłam, kończyła się siedzeniem na łóżku z płynącymi łzami i trzęsącym się ciałem. Nawet dragi nie pomagały. Nic nie sprawiało, że chodź na chwilę zapomniałam o tym dupku, który doszczędnie pokiereszował moje serce. On zawsze mnie doganiał. Nie ważne gdzie byłam. Podeszłam do regału gdzie, odkąd się tu wprowadziliśmy, układałam wszystkie ważne rzeczy. Stały tu książki, dyplomy, pocztówki i zdjęcia. Wszystko, co uważałam warte zapamiętania. Jednym szybkim ruchem sprawiłam, że wszystkie te przedmioty wylądowały na podłodze. Czułam się jak totalne zero. Jak ktoś wykorzystany i porzucony, ale czy przpadkiem nie byłam taką osobą? Złapałam za torbę i wyrzuciłam wszystkie rzeczy, które się w niej znajdowały w poszukiwaniu paczki papierosów. Podpaliłam jednego zaciągając się kojącym dymem. Czemu to akurat mój świat musiał się zburzyć? Dlaczego pozwoliłam, by ten kretyn się do mnie zbliżył? Musiałam się stąd wyrwać. Ten dom przypominał mi tylko o czasie, który straciłam na osobę, która mimo obietnic, zostawiła mnie. Wszyscy tak robili. Każdy człowiek, kiedy poznał mnie bliżej, odchodził. Wybiegłam na ulicę rzucając za siebie wykorzystanego szluga.
- Ronnie, czekaj!- w moją stronę biegł chłopak, który zmarnował mi dwa lata życia. Przez niego uzależniłam się od narkotyków. Przez niego spaliłam wszystkie mosty, które tak długo budowałam- czy wszystko w porządku?- spytał łapiąc mnie za ramiona.
- To wszystko jest twoja wina, rozumiesz? To przez ciebie jestem cholernym wrakiem człowieka- warknęłam wyrywając się- gdybym wiedziała, że ta nasza przygoda TAK się skończy, nie pozwoliłabym ci się nigdy dotknąć, łapiesz? Każdy twój pocałunek był kłamstwem. Dobrze się bawiłeś?!- krzyknęłam. Nie potrafiłam hamować łez, które napływały do oczu.
- Proszę cię, posłuchaj mnie- poprosił. Ściągnął brwi spoglądając na mój nadgarstek. Był tam ślad po mojej nieudanej próbie samobójczej dwadzieścia dwa miesiące temu.
- Odwal się- odwróciłam się z zamiarem odejścia, lecz brunet mi na to nie pozwolił. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Jego wargi miały dokładnie taki sam smak jak wtedy, gdy szedł na przesłuchanie do programu. Jak wtedy, kiedy wierzyłam w każde, pojedyńcze słowo, które z nich padało. Odepchnęłam go od siebie patrząc na minę goszczącą na jego twarzy- nie jestem tak łatwe jak te, które pieprzyłeś w Londynie- ruszyłam przed siebie najszybciej jak potrafiłam. Mimo wczesnej godziny wiedziałam, że w 'Alasce' znajdzie się dla mnie jakieś towarzystwo. Pchnęłam metalowe drzwi i weszłam do środka.
- Kogo moje oczy widzą! Veronica ponownie do nas zawitała- za barem stała blondynka, którą poznałam pod czas mojego pierwszego pobytu tutaj.
'Weszliśmy do ślepego zaułka. Zdenerwowana pociągnęłam go z powrotem na główną ulicę, lecz ten się oparł.
- No chodź mała. Boisz się imprez?- na jego twarz wstąpił ironiczny uśmieszek, który zawsze dawał mi niezłego kopa. Pokręciłam głową, po czym ruszyłam do wejścia. W sali grała głośna muzyka, do której tańczyła jakaś setka osób. Pachniało piwem i spoconymi ciałami. Dwóch facetów siedzących przy najbliższym stoliki zagwizdało. Momentalnie Malik stanął prze de mną posyłając im ostrzegawcze spojrzenie- nigdy nie przychodź tu sama, jasne?- złapał mnie w talii i ruszył w stronę baru.
- Zayn, jak dawno cię nie widziałam- zawołała przyjaźnie uśmiechnięta barmanka. Miała krótkie, blond włosy z ciemniejszymi refleksami i pełne, czerwone usta- wiesz jak mój mąż cię uwielbia. Widzę, że przyprowadziłeś koleżankę?
- To Ronnie, Jessico. Moja dziewczyna i najlepsza przyjaciółka w jednym- uścisnęłyśmy sobie dłonie usmiechając się.'
Wybiła dopiero dziesiąta, a ja już ledwo kontaktowałam. Zatańczyłam już chyba z wszystkimi facetami znajdującymi się w środką i wypiłam o wiele więcej niż zamierzałam. Poczułam jak czyjeś ręce oplatają mój brzuch.
- Kotku widzę, że się nieźle bawisz- mruknął chłopak. Był obleśny. Miał wielkie tunele w uszach i kolczyka w nosie, przez co wyglądał jak naznaczona krowa. Do tego jechało od niego wymiocinami.
- Zostaw mnie- spróbowałam delikatnie wyswobodzić się z jego uścisku, lecz to nic nie dało, a wręcz przeciwnie.
- Myślisz, że tak po prostu dam ci odejść?- zjechał dłoniom na moje udo. Szarpnęłam chcąc się uwolnić- nie tak ostro.
- Chyba powiedziała, żebyś ją puścił- ktoś uwolnił mnie od natręta i zasłonił własnym ciałem. Ten zapach poznałabym nawet umierając. Kiedy facet ruszył w naszą stronę, On natarł na niego i powalił na ziemię- nigdy więcej do niej nie podchodź- nadepnął na rękę, którą obmacywać moją nogę i wyszedł nie odwracając się.
x x x
To znowu ja- Claudia.
Chciałabym straaaasznie przeprosić, że nie napisałam tego wcześniej, ale nie umiałam. Po prostu nie potrafiłam się wczuć w cierpiącą dziewczynę, ale w końcu się udało! Coś tam wyskrobałam. Nie jest to na pewno długi rozdział, ale sądzę, że akcja w nim Wam to wynagrodziła.
Miłego czytania,
- C.
PS Chciałabym Wam podziękować za te wszystkie miłe komentarze. Tak już mówiłam- dopiero tu zaczynam :)