CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Otworzyłem frontowe drzwi i zamknąłem je z hukiem. Zwinnie ściągnąłem ciemne buty i powiesiłem na garderobie skórzaną kurtkę. Nie chcąc narażać się na spotkaniem tej bandy świrów poszedłem schodami na piętro i od razu skierowałem się do jasnych drzwi, na których było napisane drukowanymi literami moje imię. Zamknąłem drzwi za sobą i wyszedłem na balkon. Wyciągnąłem z kieszeni moich ciemnych jeansów paczkę papierosów. Wysunąłem z niej jeden cienki rulonik napełniony tytoniem i włożyłem go do ust. Wziąłem do ręki zapalniczkę i podpaliłem papierosa. Zaciągnąłem się i wypuściłem dym z ust. Zrobiłem tak kilka razy. Czułem, że cały stres ze mnie spływa i wszystko co mi nie potrzebne odchodzi w niepamięć. Zgasiłem papierosa, wcierając go w barierkę i wróciłem do pokoju. Wyciągnąłem z pod łóżka walizkę i zacząłem się pakować. W końcu wracam do domu. Do rodzinnego Bradford. Kto by pomyślał, że mam ochotę już wracać do domu. Zostawić całą karierę, dziewczyny. A jednak.
Wrzucałem po kolei do walizki rzeczy, które przydadzą mi się na tak zwanym 'urlopie'. Ubrania, kosmetyki - wszystko co potrzebne. Za dużo nie brałem, bo jadę tylko na 20 dni, ale jednak walizka się nie chciała zapiąć. Usiadłem na niej i chciałem zapiąć zamek, tak żeby go nie zniszczyć.
- Pomóc ci? - usłyszałem za sobą dobrze znany mi głos.
- Jeśli masz czas. - powiedziałem. Chłopak podszedł do mnie i zwinnie zapiął walizkę.
- Dzięki.
- Nie masz za co. W końcu jesteśmy przyjaciółmi. - powiedział i przybiliśmy sobie popularną 'high five'. Dopiero teraz się zorientowałem, że jest już grubo po północy. Ciemnooki poszedł do siebie, a ja wziąłem moje spodnie od pidżamy, świeżą bieliznę i poszedłem do własnej łazienki. Rozebrałem się i włączyłem wodę, aby choć trochę się ogrzała. Wszedłem do kabiny i zmoczyłem całe ciało. Nalałem sobie na dłoń trochę żelu do mycia się i wtarłem go w ciało, a następnie spłukałem. Wyszedłem i dokładnie się wytarłem. Założyłem bieliznę i spodnie z dresu, które robiły za moją pidżamę. Wyszedłem z łazienki i położyłem się na łóżku, rozmyślając o tym co było kiedyś
'' - Kocham cię. - powiedziała i wtuliła się w jego klatkę piersiową. Miała zaledwie 165cm, ale kochał to w niej. Kochał w niej wszystko. Jej szare oczy, brązowe włosy, to, że jest nieśmiała i, że kocha zabawę. Jak poświęca dla niego swój czas, który powinna spędzić pracy, bo rodzice, powiedzieli, że nie dają jej ani grosza.
- Ja ciebie bardziej. - powiedział. Dziewczyna oderwała się od jego torsu i spojrzała w jego brązowe oczy, w których si zakochała od pierwszego wejrzenia.
- To niemożliwe. - wyszeptała. On nie mógł już słuchać tego, więc ujął jej twarz w swoje dość drobne ręce i przysunął swoją twarz do jej twarzy, a następnie musnął jej różowe usta. Oderwali się od siebie, ale po chwili znów byli złączeni w pocałunku. - Obiecaj, że nigdy mnie nie opuścisz.
- Nie muszę tego obiecywać. Ja nigdy tego nie zrobię. - powiedział brązowooki i musnął jeszcze raz jej usta.''
Jeszcze dwa lata temu tak mówiłem i byłem tego pewien, ale wszystko zepsuła zazdrość. Moja cholerna zazdrość. Osądzałem ją o zdradę nawet, gdy jej nie było. Żałuję tego teraz, ale taki jest mój charakter. Zawsze jestem zazdrosny o dziewczyny i chcę pokazać, że jest moja. Z takimi rozmyśleniami zasnąłem.
- Wstawaj, Zayn. - usłyszałem.
- Jeszcze chwilka. - mruknąłem i się obróciłem na drugi bok.
- Jeśli chcesz zjeść śniadanie to radziłbym ci zejść na dół, bo Niall już się dobiera do twojej porcji naleśników z polewą czekoladową, bananami i bitą śmietaną. - powiedział Louis. Jak na żądanie podniosłem się do pozycji siedzącej, przetarłem otwartą dłonią twarz i wstałem z łóżka. Wyszedłem na korytarz, na którym zastałem Harry ego śpiącego pod ścianą. Zaśmiałem się i zszedłem na dół. Wszedłem do kuchni, gdzie była pozostała dwójka.
- Cześć. - powiedział Liam oraz Niall. Ten pierwszy czytał jakieś czasopismo, a drugi pochłaniał chyba już ósmą porcję naleśników. Normalnie on je więcej niż my wszyscy razem wzięci w święta.
- Hej. - powiedziałem i usiadłem przed porcją mojego śniadania, czyli między chłopakami. Wziąłem widelec i zacząłem jeść. Po chwili do kuchni wszedł Louis, który miał przewieszonego przez ramię Hazze. posadził chłopaka naprzeciwko mnie, a sam usiadł obok niego. Harry - jak na śpiocha przystało - oparł swoją twarz na zaciśniętej dłoni. Miał zamknięte oczy i lekko pochrapywał, co znaczyło, że jeszcze się nie obudził.
- Tak więc. - zaczął Liam. - Niall ma samolot o 11:40, Zayn - 12:00, a ja o 14:25.
- A ja i Harry? - zapytał się Lou.
- Wy macie prawo jazdy, więc jedziecie samochodem do domu. - powiedział Liam. Chłopak wstał, podszedł do lady i nalał sobie kawy. Natomiast nasza śpiąca królewna straciła równowagę i swoją piękną twarzą trafiła w sam środek naleśników z polewą toffi, nie mówiąc już o potrójnej porcji bite śmietany. Oczywiście wszyscy w śmiech. Nawet ja.
- Z czego się śmiejecie? - zapytał zaspany Hazza.
- Popatrz do lustra. - powiedziałem. Chłopak wstał i poszedł do łazienki. Doszedł do nas tradycyjny pisk Harry' ego. I znowu wszyscy w śmiech. Spojrzałem na zegarek. Wybiła 11:00. - Możecie mi przypomnieć, o której Niall ma samolot?
- O 11:40, a co? - powiedział blondyn.
- Jeżeli za 40 minut nie będziesz na lotnisku to nie wrócisz do domu. - powiedziałem. Momentalnie wszyscy uspokoiliśmy się i popatrzeliśmy po sobie. Nagle się wszyscy zerwaliśmy z miejsc i pobiegliśmy do swoich pokoi. Wziąłem walizkę oraz torbę podręczną i - z wielkim trudem - zszedłem na dół, gdzie już byli Niall i Louis. Po chwili dołączyli do nas Harry i Liam.Wyszliśmy z domu i Liam - jako ten najbardziej odpowiedzialny - zamknął go i schował klucze do swojej torby. Wsiedliśmy z Daddy' m do samochodu Louis' a. Lou na miejscu kierowcy, ja zająłem obok niego miejsce, a Liam usiadł z tyłu.
Na lotnisku byliśmy 25 minut po godzinie 11. Bylibyśmy wcześniej, ale w Londynie o tej porze są straszne korki. Wbiegliśmy na lotnisko jak oparzeni. Oczywiście nasz Harry musiał się zatrzasnąć w drzwiach obrotowych - normalka. Niall podszedł do Liam' a, następnie do Lou, potem do Hazzy. I wreszcie do mnie.
- Trzymaj się. - powiedziałem i go przytuliłem.
- Dzięki, Zayn. Ty też się trzymaj. - powiedział i się odsunął. A po chwili znikał już za barierkami. Czekając na mój lot usiedliśmy na ławkach i przypominaliśmy sobie różne śmieszne historie z naszego dość pokręconego i zwariowanego życia. W końcu wybiła 11:55. Podniosłem się i podszedłem do loczka.Przytulił mnie jak nigdy dotąd. Następny w kolejce był Lou. Tak jak Harry sprzedał mi niedźwiadka. Ostatni był Liam i dobrze wiedziałem, że z nim najciężej będzie mi się pożegnać. To z nim najbardziej się związałem.
- Do zobaczenia, Zayn. - powiedział i tak jak reszta przytulił mnie. Nie wiem dlaczego, ale łzy cisnęły mi się do oczu. Jednak grałem twardego i nie rozpłakałem się, choć było blisko. Uśmiechnąłem się blado do reszty i ruszyłem w stronę, gdzie 20 minut temu znikł Niall.
Zająłem miejsce przy oknie i podziwiałem 'widoki'.
- Przepraszam czy te miejsce jest wolne? - usłyszałem jakiś głos. Dziewczęcy głos. Obróciłem głowę i zobaczyłem dość wysoką blondynkę. Pomijając fakt, że dekolt bluzki sięgał jej do pępka, a spódniczka ledwo zakrywała jej pośladki oraz, że szpachlą mógłbym jej tapetę ściągać z twarzy to była całkiem niezła.
- Pewnie. Siadaj. - powiedziałem, a dziewczyna zajęła miejsce. Chciałem zagadać, ale przeszkodziła mi stewardessa, która ogłosiła, żebyśmy zapięli pasy. Po chwili wyjąłem słuchawki, włączyłem składankę Chris' a Brown' a i odpłynąłem.
Obudziła mnie ta sama kobieta, która kazała zapinać pasy. I tym razem kazała nam to zrobić. Posłusznie wykonałem rozkaz. Po 20 minutach już wylądowaliśmy. Wyszedłem z samolotu i zszedłem po schodach. W oddali zobaczyłem już ojca i trzy dziewczyny, które przywykłem nazywać siostrami. Brakowało mi tylko mojej rodzicielki. Nim się zorientowałem obok mnie słała już najmłodsza w naszej rodzinie - Saffa. Wziąłem ją na ręce i mocno przytuliłem, a ona dała mi buziaka w policzek. Następna była Waliyah, a zaraz potem Doniya. Kiedy odczepiłem się do sióstr, podszedłem do ojca. Tak samo jak z wszystkimi, i z nim się przytuliłem. Następnie poszliśmy po mój bagaż i do samochodu. Tradycyjnie prowadził tata, ponieważ ja nie mam prawa jazdy. Usiadłem po lewej stronie kierowcy i podziwiałem widoki Bradford. Wszystkie domy, bloki, sklepy. Wszystko to znałem na pamięć. W końcu wjechaliśmy na dobrze znaną mi ulicę i zaparkowaliśmy pod dobrze znanym mi jasnym domem. Wyszedłem z samochodu i rozejrzałem się po okolicy. I wtedy zrobiłem błąd. Gdy spojrzałem w prawo ONA tam stała. Niska brunetka z szarymi, podkrążonymi oczami, ubrana w krótkie jeansowe spodenki, czarną bokserkę i tego samego koloru conversy. W jednym momencie wszystko wróciło. Wszystkie wspomnienia, chwile spędzone razem. Żeby odgonić to wszystko od siebie podszedłem do bagażnika i wyciągnąłem z niego walizkę, a następnie poszedłem do domu przywitać się z mamą.
x x x
Moim zdaniem trochę mi nie wyszedł i mogłam się lepiej postarać, ale ocena należy do was. Chciałabym poznać waszą opinię.
Jeśli chcecie być informowanie o nowych rozdziałach to piszcie:
na gg:
tt: @DeDeTommo
DeDeTommo
mi się bardzo podoba, z niecierpliwością czekam na następny
OdpowiedzUsuńCholera, świetny dawaj już następny jeżeli możesz wpadnij do mnie i skomentuj :) www.whatmakesyoubeautifull.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńsuper ryczałam jak czytałam czekam na następny naprawdę świetnie piszesz ;)
OdpowiedzUsuńZajebistyyy ! ♥ Czekam na następny ! Fajnie piszesz ; ) Wpadnij też do mnie ;D http://i-need-one-direction-dream.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚliczne/♥ ale ty łądnie piszesz, chcę więcej
OdpowiedzUsuńzaaaaajebisty! ^^ muszę koniecznie przeczytać resztę rozdziałów :> :*
OdpowiedzUsuń