sobota, 21 lipca 2012

~3 "A ty wiesz, że cię nienawidze"

CZYTASZ = KOMENTARZ

RONNIE

Obudziłam się w pokoju okryta satynową pościelą. Jasne, słoneczne światło padało przez okno na drewnianą podłogę. Gdzie nie gdzie można było dostrzec unoszący się kurz, przez co kichałam. Przeklętne uczulenie, pomyślałam.
Jęknełam cicho, podeszłam na kruchych stopach do stojącego lustra i bacznie się przyjżałam. Pod pępkiem nadal widniał ten sam tatuaż, który miał On. Napis po arabsku "“Be true to who you are". Małe, cienkie literki które zostaną na całe życie, literki mówiące o wszystkim i o niczym, mające wiele bolesnych wspomnień.
Samotna łza spłyneła po moim policzku, dzisiaj mija rok kiedy On zerwał ze mną. Dzień którego chciałam jak najlepiej uniknąc. Wyrwie kartke z kalendarza – nic nie da, bo nadal będzie 11 sierpnia.
Otworzyłam okno na ościerz, usiadłam na parapecie, i wyjełam jedną szluge która mieściła się pod parapetem. Zaciągnełam się raz a dobrze, na tyle by chodz na odrobine zapomniec.
"-Ale ja się boję. - mruknełam
-Ronnie nic ci nie będzie, to tylko mała igła. Wyobraź sobie, że to kredka która koloruje ci ciało. Nic więcej. - chwycił mnie za ręke i przyciągnął do siebie przyciskając do murka -Kocham Cie. - pocałował mnie na tyle, by przekonac do tego tatuażu."
Zgasiłam papierosa i pośpiesznie wyszłam do łazienki zabierając ze sobą jasne spodnie z dziurami, i koszulę. Wziełam szybki, zimny prysznic, umyłam zęby na tyle by nie czuc zapachu papierosów, spryskałam się wodą toaletową, a włosy spiełam w niedbałego koka. Zeszłam na dół gdzie czekała na mnie matka z ojcem. Obaj siedzieli w swoich uniformach, ojciec pił kawe i czytał gazete, a matka stała przy kuchence i robiła tosty. Co chwile sięgała po kubek z kofeiną i upijała z niego duze łyki. Uśmiechnełam się bezpodstawnie i zajełam swoje stałe miejsce. Przed moim nosem pojawił się talerz na którym było nałożone z leksza spalone jajecznica i tost. Nalałam sobie do szklanki kawy, i zaczełam jeśc śniadanie.
-Veronico, bym był zapomniał. - odezwał się tata -Dzisiaj jesteśmy zaproszeni na obiad do państwa Malik.
Te nazwisko zawsze wywoływało na mnie dreszcz. I tym razem było tak samo. Spojrzałam to na ojca to na matke. Mówili poważnie. Co oznacza trzy godzinną rozmowe z dziecmi pani Malik i Nim. Człowiekiem którego nienawidzie całą duszą.
Wyszłam na świerze powietrze Brandford. Spojrzałam w niebo. Słońce było przykryte pod grubą warstwą chmur. Nie zabierało się na deszcz, ani na ładniejszą pogode. Opuszczając dom wyszłam do miejsca gdzie zawsze On mnie zabierał. Na ślepą uliczkę.
Ślepa uliczka to miejsce dla ludzi bez przyszłości. Wielkie, stalowe drzwi prowadzące do klubu. "Alaska" bo tak nazywa sie to miejsce – są zawsze sprzedawana narkotyki, papierosy wysokiej jakości i alkohol. Każdy omija to miejsce jakby było czymś zrażonym, jakby wybuchła tutaj jakaś elektorwnia i właśnie tu byłoby duże prawdopodobieństwo śmierci.
Wyjełam mały rulonik z kieszeni spodni i zapalniczkę. Zaciągnełam się w gorzkim smaku mięty. Dym drażnił moje nozdrza co było to nawet przyejmne.
"-Ronnie nigdy tu nie przychodz sama".
To zdanie zawsze drażniło mnie kiedy wchodziłam do klubu. "Nie przychodz sama", zawsze miałam cię gdzieś, przynajmniej tak mi się wydawało.
Dwóch mężczyzn stało przy barze i intensywnie o czymś rozmawiało, kobieta, blondynka, kelnerka przechadzała między ludzmi. Jeden z jej klientów uszczypnął ją w pośladki, na co podskoczyła. Pokręciłam głową śmiejąc się pod nosem.
-No, no, no. Ronnie Holberk. Czy aby napewno to ty? - usłyszawszy swoje imie odwróciłam się napięcie, przedemną stał chłopak. Tak, Blake. Wysoki, chudy, z dziarami na dłoniach, tunele w uszach, czerwone włosy postawione na irokeza. Miał na sobie koszulkę na ramiączkach z nazwą zespołu Metallicim i długie, ciemne spodnie z dziurami które przypominały mi z leksza swoje.
-Przestań owijac w bawełne i daj mi to czego chce. - mruknełam gasząc papierosa
Pierwsza zasada przebywania w "Alasce" – zachowaj spokój chodzby nie wiem co się miało dziac.
-Towar? A gdzie twój przyjaciel? Dawno go tu nie widziałem.. - skrzyżował sobie ręce przy piersi
Przybliżyłam się do niego bliżej. Stanełam na palcach, i musnełam językiem jego płatek ucha, szepnełam:
-Towar, Blake.
Odsunełam się od niego na tyle by widziec jego minę. Był zdezorientowany. Stał jeszcze chwilę po czym odwrócił się i zniknął za czarnymi zasłonami. Nie mineła chwila, a już w prawej dłoni trzymał dwie białe zaszetki. Uśmienełam się. Położyłam pieniądze na stole obok i zabrałam swoje zamówienie.
Druga zasada – zabierz swoje zamówienie i wracaj do domu zanim ktoś cię dopadnie.
Na zegarze przy ratuszu wybiła trzynasta. Jęknełam cicho, zgasiłam papierosa i leniwym krokiem ruszyłam w kierunku domu. O piętnastej jestem skazana na wysłuchiwanie tego "co by było gdyby" i jedzenie jakiegoś popapranego muzułmańskiego jedzenia.
Zrzuciłam z siebie ubrania przed wanną. Przed sobą miałam "śliczną" żółtą sukienkę, czarne obcasy i tego samego koloru sweterek. Zabrałam papierosa który leżał na umywalce, odpaliłam go i ostatni raz zaciągnełam się. Odstersowałam się, chociaż byłam i będe pewna, że sters powróci gdy go zobacze.
Włosy upiełam w eleganckiego koka, sukienka zdaniem mamy idealnie na mnie pasowała, moim? Szczerze? Była beznadziejna. Na szpilkach nie chodziłam od bardzo dawna, przez co potykałam się przy pierwszej lepszej okazji. Zdenerowana rzuciłam nimi o kąt pokoju i nałożyłam czarne trampki. Od razu lepiej, pomyślałam.
Zeszłam na dół gdzie rodzice już na mnie czekali. Matka miała na sobie czerwoną zwiewną sukienkę, a na to czarną marynarkę, a ojciec garnitur.
-A gdzie obcasy? - spytała matka lustrując mnie wzrokiem
-Obcas się złamał. - skłamałam
-Super, tyle kasy poszło na marne. - mrukneła.
Ojciec otworzył nam drzwi. Co prawda dom Malików znajdował się zaledwie kilka kroków od naszego, ale czułam się jakbym przeszła kilometr. Czułam się zmęczona. Zestresowana. I chorbliwie bałam się spojrzec mu w oczy.
Matka nacisneła dzwonek do drzwi, położyła na moim ramieniu dłoń. Spuściłam lekko głowe. Po plecach przeszedł mi dreszcz, dłonie trzęsły mi się a do oczy napływały łzy. Przeklnełam cicho pod nosem kiedy drzwi otworzyła nam malutka dziewczynka. Saffa.
-Mamoo! - krzykneła
-Saffa nie wydzieraj się. - usłyszałam głos, głos przez który miałam ochote płakac, beczec tu i teraz, to właśnie przez niego cierpie – Dzień dobry. - przywitał się z moimi rodzicami podając im dłoń, mineła chwila zanim musiałam jakoś doprowadzic się do dobrego stanu
-Cześc. - mruknełam pod nosem wchodząc do domu unikając jego wzroku
Wszystko wyglądało tak jak przedtem. Ciemne panele, jasne ściany. Wszystko takie jak było przedtem. Chłopak zaprowadził nas do jadalni. Rodzice już ucieli sobie pogawędkę, a Doniya cały czas pytała mnie jakim cudem daje rade łączyc mode elegancką i uliczną razem. Na każde zadane przez nią pytanie wzruszałam ramionami.
Nie miałam wyjścia i musiałam usiąśc obok niego. Cały czas czułam na swoim ciele jego wzrok, a do oczu napływały mi wspomnienia. Pełne bólu, okrucieństwa.
Po skończonej kolacji rodzice nie pozwolili mi opuścic tego domu, więc bez wyjścia usiadłam na zimnej posadzce na balkonie. Z torebki wyjełam papierosa i go zapaliłam. Dałam upust emocjom i po policzkach spłyneły mi samotne łzy. Czułam, że tusz pozostawia po sobie smugi.
-Wszystko dobrze? - usłyszałam słowa których nigdy nie chciałam usłyszec, przynajmniej nie z jego ust
-Nigdy nic nie było dobrze, wiec albo idz albo siedz cicho. - mruknełam ścierając łze
-Wiesz, że nie moge siedziec cicho.
-W takim razie wyjdz. - odpowiedziałam przez zaciśnięte szczęki
-Nie moge, Ronnie. Wiesz, że cię kocham.
-A ty wiesz, że cię nienawidze. Więc oszczędz do cholery, Zayn. - mruknełam wstając z posadzki i opuszczając dom.


_____________________
Z tej strony Louisa :)
Mój pierwszy rozdział pomijając prolog :) .

Zauważyliście, że będe pisac perspektywe Ronnie.. mam nadzieje, że wam się spodoba.
Mój tt: @Yeah_Holiday -> zawsze robie follow back
GG: 19722207

blog: http://you-have-one-choice.blogspot.com/

4 komentarze:

  1. Fajny. ♥
    Masz talent w pisaniu i nie zmarnuj go.
    Zapraszam do mnie : http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Ciesze się że będzie perspektywa Ronnie. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!! To jest świtne czekam na kolejne rozdziały!!!

    OdpowiedzUsuń